niedziela, 3 stycznia 2016

Soczewki kontaktowe vs okulary

Jestem krótkowidzem od około 5-6 lat. Zaczynałam od małej wady wzroku (od -0.25 i -0.5),a dzisiaj mam -3.75 i -4.75 (soczewki noszę z wadą -3.5 i -4.5). Wada dosyć duża, jednak są osoby,które mają większy defekt...

Jakieś 4 lata temu ,,chodziłam w za małych okularach'' (gdybym tylko cofnęła czas...). Nosiłam takie okulary, zamiast powiedzieć rodzicom,że pogorszył mi się wzrok. Nie wiem co chciałam przez to osiągnąć... Co pół roku chodziłam (i chodzę) na wizyty kontrolne. Po następnej wizycie musiałam o sporo zwiększyć moc w szkiełkach.
Miałam też taki czas, w którym bardzo szybko urosłam. Wtedy strasznie ,,poleciał'' mi wzrok. Wada poleciała o ponad jedną dioptrie na każde oko...


Soczewki noszę od prawie roku. Na początku miałam wieeelkiee problemy z ich zakładaniem. Dostawałam szału,że nie mogę ich sobie założyć. Potrafiłam się zrywać o 4 nad ranem,żeby próbować je założyć,a potem się okazywało,że wraz ich nie założyłam,bo nie umiałam... Aż wreszcie 17 stycznia przyszedł ten dzień i...założyłam sobie soczewki. Radość niesamowita... Co prawda przy instrukcjach brata ciotecznego,który też nosi soczewki,ale w końcu sama je sobie założyłam ;) Co prawda potem był problem,żeby je zdjąć haha,ale dałam radę :D Na następny dzień założyłam sobie soczewki w ciągu...10 minut. Teraz przez te 10 minut założyłabym i zdjęłabym je kilka razy,ale wtedy to było coś! Męczyłam się tyle z tym,a tymczasem z dnia na dzień założyłam je bez większego problemu...




Okulistka powiedziała mi,że jak zacznę nosić soczewki to już nie wrócę do okularów i...miała rację. Na początku miałam w planach,że będę nosiła soczewki na zmianę z okularami,ale okulistka miała rację. Widzenie w soczewkach jest dużo bardziej komfortowe. Nie muszę ich sobie poprawiać, nie parują, nie muszę ich sobie poprawiać na treningach,tak jak to miało miejsce, nosząc okulary. Na co dzień zapominam,że noszę soczewki, bo po prostu nic mi nie przeszkadza i nie czuję,że mam je na oczach. Przypominam sobie o nich kładąc się spać. Muszę je zdjąć,gdyż używam soczewek jednodniowych, a więc każdego dnia rano zakładam nową parę,a wieczorem zdejmuję je i wyrzucam. Takie soczewki są troszkę droższe,ale i zarazem najbezpieczniejsze (pod względem jakichkolwiek infekcji albo innych dolegliwości) i najwygodniejsze (nie trzeba ich pielęgnować,moczyć w płynach itd.)


Dzięki temu,że nie noszę już okularów (tzn. zakładam je najczęściej tylko rano i wieczorem,żeby dotrzeć bezpiecznie z łazienki do pokoju :D) moja pewność siebie wzrosła. Uważam,że bez okularów wyglądam dużo lepiej ;) Chociaż mam nie raz takie ,,napady'',by pochodzić w okularach ,,po domu ''trochę dłużej. Po prostu czasami lubię znowu poczuć się ,,okularnicą'' ;)




Podsumowując, moim zdaniem soczewki wygrywają. Zachęcam wszystkich niezdecydowanych ,,okularowiczów'',by przekonali się do soczewek :)  Naprawdę fajna sprawa :D

sobota, 19 grudnia 2015

Wcześniak-mały,wielki człowiek

Mały ciałem,wielki duchem. O kim mowa? Oczywiście o wcześniaku.

Wcześniak- maluszek,który urodził się między 22 a 37 tygodniem ciąży.

Ja sama niestety jestem wcześniakiem. Moje wcześniactwo jest chyba jednym z głównych powodów braku rodzeństwa (zapraszam na post na ten temat: PATRZ TUTAJ ).
Urodziłam się w 32 tygodniu ciąży,czyli dokładnie 2 miesiące za wcześnie. Miałam urodzić się bodajże 17 czerwca,a urodziłam się 20 kwietnia :) W szpitalu w moim mieście,gdy już moja mama była na oddziale,lekarz powiedział mojemu tacie ,,Z dziecka nic nie będzie, będziemy ratować żonę''. Dodał,że jest jeszcze możliwość przewiezienia mamy razem ze mną do innego miasta. Tato oczywiście od razu się zgodził,byleby ratować mnie. Dobrze,że trafił się lekarz,który otwarcie powiedział,że szans na przeżycie nie mam... Na świat przyszłam właśnie w innym mieście :)

Urodziłam się niestety z zamartwicą urodzeniową. W pierwszej minucie życia,przy pierwszym badaniu dostałam jedynie 2 pkt w skali Apgar (do 5 pkt zagrożenie życia :( ), w następnym badaniu dostałam 4 pkt, a w trzecim,ostatnim ocenianym w skali Apgar - 5pkt. Miałam 43 cm długości i ważyłam 1550g.

W inkubatorze spędziłam 9 dni. Jak na wcześniaka urodzonego w 32 tygodniu ciąży,to ponoć mało. Od rodziców dowiedziałam się,że lekarz powiedział,że mój organizm jest silny dlatego szybko opuściłam inkubator :D  Po około 3 tygodniach wyszłam ze szpitala.
I właśnie wtedy zaczęły się wizyty u różnych specjalistów. Ortopeda,okulista,laryngolog,kardiolog itd...


Na szczęście jestem zdrowa. Nie mam jakichś dużych komplikacji z powodu wcześniactwa.W sumie to mam niestety wadę wzroku,niestety nie jest ona mała. Zawsze gdy pomyśle jakie uszczerbki na zdrowiu mogłam mieć,wada wzroku pozostaje w tle. Mam koleżankę,która też jest wcześniakiem i gdy była mała przeszła dwie operacje z powodu wady serca. Można powiedzieć,że miałam szczęście w nieszczęściu,że urodziłam się,gdy miałam już wykształcone płuca. Może nie do tak jak dziecko w 9 miesiącu ciąży,ale gdybym miała problemy z płucami, mój stan byłby prawdopodobnie cięższy. Między innymi ponoć dlatego mam dobrą wydolność płuc :D




Kilkanaście lat temu maluchy o waże 1500g miały średnie szanse na przeżycie, dzisiaj lekarze ratują maleństwa które ważą o połowę mniej :) Wcześniaczki mają zazwyczaj wielką wole życia i zawsze trzeba w nie wierzyć! Zawsze staram się myśleć o tym w trudnych sytuacjach i przypominam sobie,że zawsze mam o siebie walczyć :D


Mimo to,że jestem wcześniakiem,nie widać tego po mnie. Wiele osób nie wierzy,że urodziłam się za wcześnie. Oprócz wady wzroku,nie mam żadnych innych oznaków wcześniactwa. Ale przecież nie tylko wcześniaki mają problemy ze wzrokiem. Zawsze można nosić okulary,albo soczewki-tak jak ja :D No,może jeszcze jestem niska,ale to chyba raczej uwarunkowane jest genetycznie :)


Nie widać,że jestem wcześniakiem :D

sobota, 12 grudnia 2015

Żywy prezent? Zdecydowanie to zły pomysł!

Wiele zwierząt jest wigilijnym ,,wymarzonym'' prezentem. Nieważne czy pod choinkę,czy na urodziny,czy też na inną okazję. Ale czy naprawdę ,,wymarzonym''?

Gwiazdka zbliża się wielkimi krokami. Rodzinna atmosfera,świąteczne potrawy,wspólne śpiewanie kolęd i wreszcie prezenty. Ale czy na pewno właściwe?
Co rok do schronisk trafia bardzo wiele takich ,,trafionych'' prezentów. Schronisko to i tak w tym przypadku optymistyczne rozwiązanie. Bardzo duża część zwierzaków trafia na ulicę,pozostawieni sami sobie na pastwę losu...




 Dzieci bardzo często proszą o zwierzę. Zawsze obiecują,że będą się nim opiekować,wyprowadzać na dwór,bawić się z nim. Żywe stworzenie to nie zabawka! Ono ma takie same uczucia,jak my. Nie będzie zachowywało się tak,jak Ty chcesz. Gdy jest małe jest ,,słodkie'' a czy jak urośnie nadal będziesz tak uważać? Pamiętaj,że zwierzę może szybko się dziecku (choć nie tylko dziecku) znudzić i obietnice zostaną tylko obietnicami... Zwierzę to nie tylko przyjemności,ale przede wszystkim obowiązki.

Jeżeli chcesz podarować zwierzaka komuś innemu,np. bratu,koleżance,kuzynce etc., pomyśl o tym,czy dana osoba na prawdę chce dostać taki prezent. To,że Ty cieszyłbyś się/cieszyłabyś się z takiego podarunku,nie oznacza,że inna osoba byłaby również tym podekscytowana ...


Zanim kupisz,bądź przygarniesz na stałe zwierzątko,pamiętać,by uzgodnić to z rodziną. Nie każdy jest gotowy na to,by wziąć zwierzę do domu. Jeżeli ubranie czy obuwie zwrócisz do sklepu,to z psem,kotem czy chomikiem tak samo nie będzie...

Biorąc na siebie odpowiedzialność za zwierzę,musisz pomyśleć też o kosztach utrzymania go. Nie chodzi mi tylko o karmę,ale też o wizyty u weterynarza,szczepienia,ewentualne leczenie etc. A co stanie się ze zwierzęciem,kiedy zechcesz pojechać na wakacje? Kto zaopiekuje się nim,gdy zachorujesz? Zwierzak może żyć kilkanaście lat,więc pomyśl co będzie za kilka lat. Czy nadal będziesz w stanie zajmować się nim?

Jeżeli nie jesteś zdecydowany co do decyzji,daj sobie trochę czasu i dopiero za jakiś czas wróć do tego tematu.


piątek, 11 grudnia 2015

Przygoda z aparatem ortodontycznym ;)

  Całkiem niedawno temu zaczęłam leczenie ortodontyczne. Znalazłam odpowiednią (moim zdaniem) panią ortodontkę. Na wizytę zapisałam się,z tego co pamiętam, jakieś dwa-trzy tygodnie przed wizytą. To krótko,biorąc pod uwagę,że gdy chciałam zapisać się do drugiej,trzeba było czekać prawie...5 miesięcy. Nie było pewne jednak czy ta pierwsza ortodontka mnie przyjmie,gdyż nie było wolnych miejsc. Także zostałam zapisana ,,na trzeciego''. Wyczekałam się ponad godzinę,ale zostałam przyjęta :D  Pani ortodontka obejrzała moje ząbki,wytłumaczyła mi troszkę o aparatach,odpowiedziała na kilka moich pytań a także umówiła mnie na drugą wizytę (9.11. bodajże)  

Jeszcze ,,niezadrutowana'' ja

Na drugiej wizycie musiałam już mieć zdjęcia RTG. Ortodontka obejrzała zdjęcia i wytłumaczyła mi co się dzieje z moimi zębami :) Miałam mieć zakładane gumeczki separacyjne,ale termin następnej wizyty był za długi i gumeczki by mi prawdopodobnie wypadły za wcześnie czy coś :D Chciałam,żebym aparat miała zakładane w gabinecie do którego będę chodziła na wizyty kontrolne. Z racji tego,że pani doktor przyjmuje też w innym miejscu,zapisała mnie na wizytę 1 grudnia do innego gabinetu.


Na trzeciej wizycie ortodontka ,,wylepiła mi babki z moim zębów'' jak to określiła :D  Odlew nie był bolesny,jedynie co to może trochę nieprzyjemny,ale dało się przeżyć. Szczerze mówiąc myślałam,że będzie gorzej. Potem miałam zakładane gumeczki separacyjne,które na pierwszy rzut oka wyglądają całkiem miło. Zakłada się je przed ,,szóstką'' i za ,,szóstką''. Ból zaczął się właściwie kilka godzin po ich założeniu. Najgorsze były 2-3 pierwsze dni z nimi. Przy gryzieniu strasznie bolało,więc...jadłam bardziej płynne jedzenie. I jeszcze co mnie zadziwiło, bolały nie tylko zęby znajdujące się koło ,,szóstek'',tylko nawet ,,jedynki'' :( Jak do tej pory najgorsze w leczeniu ortodontycznym były właśnie te niebieskie gumeczki,które miały za zadanie zrobić miejsce na pierścienie aparatu. 



W końcu na czwartej wizycie (7.12.) miałam zakładany aparacik ;D  Zakładanie nie bolało. Od razu miałam zakładaną górę i dół,więc trwało to troszkę dłużej (około 50 minut). Następnie ortodontka wyjaśniła mi jak dbać o aparat. Dostałam od niej ,,zestaw aparatki'',w którym znajdowała się specjalna szczoteczka do zębów, mini szczoteczka do zębów,szczoteczka,którą czyści się przestrzenie między zębami a drutem,a także zamki,wosk ortodontyczny,nić dentystyczna,igły (ale nie takie zwykłe :D), lustereczko takie okrągłe z długą rączką (takie,jak mają dentyści)oraz klepsydra,która wskazuje ile czasu mam szorować ząbki. Dostałam, tzn właściwie musiałam kupić ;) Gdy zeszłam z fotela,miałam uczucie strasznie wielkich ust.W rzeczywistości nie było tego widać. Po dwóch dniach nie miałam już tego uczucia. Pierwsze trzy dni z aparatem były...hmm dziwne. Gdy jadłam coś twardziejszego albo myłam zęby troszkę bolały mnie okolice zamków. Gdy nie robiłam nic zęby nie bolały mnie nic a nic,jednak pierścienie wżynały mi się w język (Ałaa!). Do tej pory zresztą mam ,,obtarty'' język,ale na szczęście jest coraz lepiej :)

Jaa w aparacie

Mimo lęku,że ludzie będą coś mówić na temat mojego aparaciku,nic takiego nie miało miejsca! Niektórzy po prostu się trochę dziwili,tzn. byli zaskoczeni, niektórzy mówili,że pasuje mi on,a niektórzy udawali,że go nie widzą lub po prostu nie zwracali na to uwagi :)


środa, 2 grudnia 2015

Pomysły na prezenty dla najbliższych

Zbliża się 6 grudnia,czyli Mikołajki a niedługo potem święta. Wiele osób zastanawia się,jaki prezent zrobić/kupić dla bliskiej nam osoby. Napiszę dzisiaj pomysły na fajne prezenty :)




1. Kubek ze humorystycznym napisem/rysunkiem - doskonały prezent dla smakoszy herbat,kaw ;)



2.  Dobra książka ze szczerą dedykacją - oczywisty prezent dla książkoholików :D. Pamiętajmy jednak,by trafić z tematyką i wcześniej koniecznie zobaczyć biblioteczkę książkoholika.


Bardzoo polecam tą książkę :)

 3. Oryginalny portfel - musi być także praktyczny!



4.  Pomysłowa czapka - tu chyba najgorzej trafić z gustem.


5. Ciekawa biżuteria albo zegarek- pierścionek,kolczyki czy naszyjnik to idealny prezent chyba dla każdej dziewczyny,kobiety,a zegarek dla chłopaka,mężczyzny (chociaż nie tylko!) :P





6. Ładne słuchawki - przyda się każdemu miłośnikowi muzyki,a także niektórym biegaczom.



7. Etui na telefon - bardzo praktyczny prezent.



8. Dodatek do ubrań,np.apaszka,bandanka - ten prezent także idealny dla dziewczyn ;)



9. Oryginalne perfumy - w tym przypadku trzeba pamiętać,żeby w wyborze zapachu kierować się upodobaniom osoby,dla której kupujemy je.


10. Ramka na wspólne zdjęcia - prezent dla osoby,z którą mamy dużo wspólnych chwil,wspomnień...no i zdjęć oczywiście :D


11. Kalendarz książkowy - upominek dla źle zorganizowanych i zabieganych,a w ładnej okładce sprawdzi się baaardzo dobrze!



12. Ręcznie dekorowany album na zdjęcia - pracochłonny,ale oryginalny i pomysłowy prezent. Z takich prezentów własnoręcznie zrobionych jest najwięcej radości ;D


13. Kosmetyczka - następny prezent dla pań ;)


14. Pomysłowa poduszka - idealny upominek dla zaspanych :D





15. Zestaw kosmetyczny - jeżeli na prawdę nie mamy pomysłów,co możemy kupić,możemy pójść na ,,łatwiznę'' i kupić któryś z takich zestawów. W wielu sklepach znajdziemy takie zestawy. Możemy też zrobić samemu podobny zestaw i ładnie zapakować :)


Kupując kosmetyki,możemy ,,podejrzeć'' jakie będą potrzebne jej/jemu w najbliższym czasie.
Można kierować się hobby osoby,dla której szukamy prezentu,np. dla osoby biegającej doskonałym prezentem będzie zegarek ze stoperem,wygodna czapka lub książka o tematyce,wiadomo,biegowej :)


Nie radziłabym kupować odzieży (nie dodatków!),gdyż łatwo nie trafić z rozmiarem lub gustem :)
Pamiętajmy,aby podarunek był od serca! :D

piątek, 27 listopada 2015

Rysiek Riedel-Skazany na bluesa. Dżem

Chyba nie znam osoby,która nie znałaby „Wehikułu czasu”, „Czerwonego jak cegła” czy „Naiwnych pytań”. Ponadczasowy tekst z połączeniem świetnej muzyki daje efekt hitu na wiele lat.

Mimo mojego młodego wieku,Dżem jest moim ulubionym zespołem :) Dzień bez Dżemu jest dniem straconym. Zdaję sobie sprawę,że osoby w moim wieku mają inne gusty muzyczne,ale mimo to poruszę temat Ryszarda Riedla i Dżemu.


Na samym początku zaznaczę,że nie od zawsze lubiłam ten rodzaj muzyki. Dopiero 3 lata temu rodzicom udało się nieświadomie mnie do niej przekonać :) Dwa razy byłam na koncercie Dżemu. Pierwszego koncertu nie pamiętam,gdyż miałam 5 lat. Podobno nie podobało mi się i ...uciekłam xD. Dzisiaj dopiero widzę jaki wielki błąd popełniłam :D  Na drugim koncercie byłam 16.11.2013r. Następnego dnia po koncercie miałam zdarte gardło :) Opłacało się!


Bilet z koncertu :D


Plakat z autografami :)



Kubek,który kupiłam na koncercie :P


Wiadomo,że Ryśka Riedla nie da się zastąpić w zespole. Żaden wokalista nie zaśpiewa piosenek w taki sposób jak Richard. Uważam,że Jacek Dewódzki i Maciej Balcar są świetnymi wokalistami. Po śmierci Riedla ogromny ciężar spadł na nowego wokalistę Dżemu. Dewódzki był często porównywany do swojego poprzednika. Moim zdaniem poradził sobie mimo presji fanów. Maciej Balcar tworzy swoje testy piosenek. Ma raczej odbiegły styl muzyczny od Riedla. Tworzy po prostu swoją muzykę. Nie mówię,że ma złe teksty czy coś... Wręcz przeciwnie-niektóre jego teksty są świetne! Tekst piosenki  „Do kołyski” jest bardzo życiowy i warty przemyślenia :)



                         Biografie autorstwa Jana Skardzińskiego. Bardzooo polecam :)

 


Ryszard Riedel jest legendarnym wokalistą. Chyba nikogo nie muszę do tego przekonywać... Śpiewał niesamowicie. Potrafił zaśpiewać tak,że nawet na nagraniach czuć ciarki na plecach. Być na jego koncercie,to byłoby coś... Potrafił zaśpiewać szorstko,a zarazem delikatnie. Śpiewał sercem,całym sobą. Na swojej ostatniej Rawie Blues powiedział ,,Dla was zawsze,będę śpiewał,do końca”.Dzisiaj nie spotyka już się takich wykonawców,a jeżeli już,to są to niestety wyjątki.


Riedel pisał wspaniałe teksty... Pisał po prostu o swoim życiu. Swoje myśli przelewał na papier. Czytając jego biografię, dowiedziałam się,że wiele tekstów pisał ,,na kolanie”, w ostatniej chwili. To pokazuje jak wielkim artystą był.
Piosenkę ,,Skazany Na Bluesa” dedykował swojemu przyjacielowi, Ryszardowi Skibińskiemu,lecz gdy zagłębimy się w jej tekst,domyślimy się,że Rysio śpiewa w niej także o samym sobie.
W ,,Małej Alei Róż” śpiewał,że ma w swoim życiu wielu doradców,że niektórzy mówią mu fałszywie że go kochają,a tak naprawdę liczy się dla nich tylko jego szmal.
W ,,Modlitwie” prosił Boga o jeszcze jedną szansę,by mógł się zmienić,naprawić swoje błędy.
W ,,Złotym Pawiu” opowiada w skrócie swoje życie. Śpiewa,że kiedy miał pieniądze,kiedy nie miał kłopotów,miał przyjaciół. Wszyscy go lubili,uważali się za jego przyjaciela. Kiedy zaczęły się problemy,wtedy wszyscy odwrócili się od niego.Często śpiewał właśnie o samotności,np. w ,, Liście do M.” czy w,,Whisky”.


Poniżej rękopisy i zdjęcia Ryśka z książek,o których pisałam wcześniej.










Z autografem Ryśka.



Wiele osób uważa go za  „zwykłego ćpuna”. Nie widzą jego życiowych tekstów,tego jakim człowiekiem był.Wkurza mnie to strasznie i myślę,że nie tylko mnie. Richard chciał uratować swojego przyjaciela przed nałogiem,a tymczasem sam w niego popadł. Nie chciał brać tego świństwa,ale był już tak uzależniony,że nie mógł przestać. Przestrzegał innych,by strzegli się narkotyków. 


A to moje koszulki :)



i...
Rysunek,który dostałam od koleżanki (również wiernej fanki Dżemu)


                                                                                                                                                           Riedel nie był tylko świetnym wokalistą,ale przede wszystkim wspaniałym i dobrym człowiekiem. Był skromny. Nie potrzebował najfajniejszych ubrań,stylistów,fryzjerów. Bardzo często (a w sumie prawie zawsze) wychodził na koncerty w zapoconym podkoszulku,w obdartych dżinsach,dziurawych trampkach. Nie uważał się za nikogo wielkiego,a nawet denerwowało go to,że ludzie uważają go za tak dobrego wokalistę.W wywiadach mówił „Fani,zwłaszcza młodsi,zaczęli traktować mnie jak Bóg wie kogo,jak jakiegoś idola,niemal z czcią. Przeszkadza mi i dziwi mnie takie zachowanie. A ja nie lubię siebie w dorobionej na siłę aureoli”. Mimo iż ukończył tylko szkołę podstawową,a w dodatku nie zdał dwa razy,widać jakim człowiekiem był. Był hipisem,więc był bardzo pokojowo nastawiony do ludzi. Nie lubił przemocy. Ostatnio znalazłam też taką informacje:



Pamiętajmy o tak Wielkim Człowieku!
Zapal Świeczkę [*]